Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/5

Ta strona została przepisana.




DZIEŃ PIERWSZY.

Działo się dnia pierwszego po ogłoszeniu konstytucyi roku 1905.
Przed rejentem N. N. pan Apolinary Budzisz zeznał, że na hypotekę wsi rodzinnej zaciągnął pożyczkę 30.000 rubli i kwitował z odbioru tej sumy w gotowiźnie, po potrąceniu procentu mniej umiarkowanego, wyliczonego za dwa lata z góry ze względu na ciężkie czasy.
Znany i zasłużony już działacz uznał konieczną potrzebę uruchomienia części swego majątku z powodu wołających zewsząd potrzeb krajowych. A że bez poświęceń niema działania pro publico, pan Apolinary pragnął być w pogotowiu. Miał też i cichą myśl uboczną: na wypadek, gdyby wszystko dyabli wzięli, dobrze mieć zapas gotówki do wywiezienia choćby zagranicę.
Umieściwszy pieniądze w banku, wyszedł na bruk, na którym mieszkał, rzec można, od wczoraj i upijał się, razem z tłumem, płynącą przez