— W pilnych potrzebach kraju stosować trzeba metodę prowadzącą prosto do celu. Deputacya postanowiona jest w zasadzie, może nawet naszkicowana co do osobistego składu, choć niezupełnie. Trzeba zebranie przekonać mówcy są przygotowani. A potem głosować będziemy, czy tak, czy nie. To jest skrócona metoda wyborcza, jedyna możliwa w naglących okolicznościach.
Odsapnął. Będzie tak — to dobrze. A jeżeli inaczej, to się powie, że w ostatniej chwili zmieniono decyzyę. Ale zapewne tak będzie.
— To pan zna może listę kandydatów do tej deputacyi? — zapytał Szafraniec.
Budzisz rozkrzyżował ręce:
— Darujcie panowie, ale...
— Oczywiście... sprawa komitetowa, wewnętrzna.
Pan Apolinary rad był z siebie. Tak stawia się kwestyę, aby zająć słuchacza a nic mu nie odsłonić z wielkich tajemnic.
Obaj goście nabrali ożywienia, jakby się upili herbatą. Szafraniec nawet uśmiechnął się i twarz mu zastygła w tym przychylnym dla Budzisza uśmiechu.
— Przyszliśmy właśnie oświadczyć panu, jako jednemu z organizatorów, że my w tym wypadku głosować będziemy solidarnie z wami — rzekł Heydenstein uroczyście, niby dając coś bardzo cennego.
Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/61
Ta strona została przepisana.
— 57 —