obok praw robotnika rękodzielnego i praw inteligencyi wytwórczej, i nawet praw kapitału w wartościach i gotówce, bez którego nie mogłaby istnieć ani praca zbiorowa, ani kultura. O takim wzniosłym socyalizmie, o takiej sprawiedliwości społecznej nie marzą nawet nasi rzecznicy proletaryatu, którzy z teoryi biorą tylko tyle, ile potrzeba do rozbudzenia apetytu klas istotnie upośledzonych, czasem przez winę własną, czasem przez wyzysk klas innych. Z rozbudzenia apetytów rodzi się tylko nienawiść, a nienawiść nie może być cementem społecznym.
— Chciałem im to powiedzieć — zawołał Apolinary — kiedy mi prawili z mównicy o uprawnieniu nienawiści!
— Nie warto teraz, nie przekonasz ich, mój serdeczny. Wszyscy mamy gorączkę. Ale skończę mój wywód. U nas teorya wielkiego socyalizmu, tego, który kiedyś może zakwitnie, jest oczywiście jeszcze bardziej przedwczesna, niż gdziekolwiek. Tak jakbyś bal chciał urządzać w zrujnowanym domu. My przedewszystkiem musimy dom przebudować i wzmocnić. Ale zato im słabsi jesteśmy, tem szersze pole u nas otwarte dla lekkomyślnej propagandy pseudo-socyalistycznej, podjętej niby w imię praw ludu, a w wynikach przeciwko całemu społeczeństwu i przeciwko temuż ludowi zwróconej. Na naszym chorym organizmie urządzają socyalistyczni podżegacze popro-
Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/73
Ta strona została przepisana.
— 69 —