Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/79

Ta strona została przepisana.
—   75   —

Niezgody«, porywającą umysły do waśni. Nie kto inny to byt, tylko Klio, która taką przybrała na się postać. W innych wypadkach muza historyi może dobroczynnym powiewem demokratycznym zespolić różnice indywidualne zgromadzonych i stać się — jędzą Zgody.
Taka chwila dziejowa zawisła nad zebranymi u Gwiazdowskiego mężami. Przewodniczyła tam Klio, chociaż prezydyum oddano Joachimowi Gwiazdowskiemu, a Hugon Mochnaczyński pełnił jego obowiązki.
Oprócz wymienionych siedzą przy stole prezydealnym panowie: Adam hrabia Szafraniec, z powołania milioner, Antoni hrabia Kostka, z powołania reprezentant, inżynier Tropauer, czarny charakter z lewicy, Bernard Betkier, fabrykant mydła, Jan Rokszycki, nadetatowy, Kleofas Budzisz, radca Tow. Kred. Ziemskiego, krewny Apolinarego, i Feliks Kotulski, sekretarz.
W izbie są poszlaki skrajnej prawicy i skrajnej lewicy. Najwyraźniej jednak i najliczniej rysuje się centrum, nie co do przekonań politycznych, ale co do gatunku ludzi, należących przeważnie do »złotego środka«. — Kilku »dzikich«, fronderów, teoretyków, o których nikt na pewno powiedzieć nie może, czego chcą dla kraju. Z zaproszonych dziesięciu Żydów pięciu tylko przyszło, ogromnie polskich; grawitują ku lewicy, szczególniej jednak ku sobie nawzajem. — Na lewicy