sycających w zupełności nasze interesy narodowe, potrzebna jest komisy a fachowa, o której już dawno pomyśleli przyjaciele polityczni p. Kolejki i p. Sartora.
Tu pan Apolinary Budzisz odezwał się bez uprzedniego proszenia o głos:
— Co za komisya, dobrodzieju mój? Konstytuanta w Warszawie może to jedynie rozstrzygnąć.
Krótkie, przejmujące milczenie. Poczem wybuchnął gwar nagły, niby ulewa słów. Przewodniczący zdał na Mochnaczyńskiego mozolny obowiązek ustalenia następstwa mówców.
Pierwszy p. Sartor gorąco pochwalił p. Budzisza za przypomnienie kardynalnej podstawy przyszłej pomyślności i prosił o sformułowanie wniosku, do którego z góry już przewidywał przyłączenie swoje i swego stronnictwa.
Hr. Heydenstein starał się dowieść, że jego grupa niema uprzedzeń względem konstytuanty i dobrotliwie oświadczył się za nią.
Ten rzecznik mógłby osłabić powodzenie wniosku, gdyby nie przemówili po nim pp. Kotulski, Tropauer i Hyc — wszyscy za konstytuantą.
— Kiedy żądać, to już całości! — odzywały się głosy po sali.
Ale p. Jan Rokszycki powątpiewał o możliwości żądania w Petersburgu konstytuanty warszaw-
Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/87
Ta strona została przepisana.
— 83 —