Ta strona została uwierzytelniona.
116
JÓZEF WEYSSENHOFF
De la dépouille de nos bois
L’automne avait jonché la terre,
Dans le vallon solitaire
Le rossignol était sans voix.
Triste et mourant à son aurore,
Un jeune malade, à pas lents,
Parcourait une fois encore
Le bois cher à ses premiers ans...
— Cóż znowu! nie jestem chory. Trochę szarpnęło mnie to życie warszawskie, ten kurz, potem znów mgła i wzruszenia. Tak mi jest, jak przeszłej jesieni. Jesień zawsze najgorsza.
Uderzył się w pierś, chcąc ją wybadać, ale biedne płuca zajęczały i pan Stanisław ciężko zakaszlał.
W Warszawie stroił się, watował ubrania dla zaokraglenia chudych ramion i zapadłej piersi, czyniąc sobie w duchu wymówki