Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
126
JÓZEF WEYSSENHOFF

sam jest niezdrów i nie może do niego się wybrać.
Po południu przyjechał Franio, jak zwykle konno, ale nie miał właściwego sobie humoru i znacznie przybladł, co mu dodawało jeszcze męzkości i nerwowej energii.
— Cóż to? chory jesteś? — rzekł Warecki, wchodząc do biblioteki, gdzie go oczekiwał Okszyc, ubrany zwyczajnie i udający wesołość, — wyglądasz dobrze, nabrałeś nawet rumieńców.
— Tak, udałem trochę chorego, żeby cię sprowadzić — odrzekł pan Stanisław. — Od wieków cię nie widziałem. Co porabiasz?
— Pracuję.
Okszyc zauważył pewną szorstkość w tonie Wareckiego, ale,