Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.
84
JÓZEF WEYSSENHOFF

dów. Zapewne i Halka będzie taka, gdy z nią pomówi o wszystkiem?...
Gdy raz pani Marliczowa wyraziła chęć zwiedzenia Lublina, pan Stanisław ofiarował się na przewodnika i usłużność tę przyjęła matka Halki z zadowoleniem, wyznaczyła termin za tydzień, prosząc, aby nie mówił o tem Lisom, bo... byli-by może nie radzi.
Okszyc zrozumiał i rozpromienił się.
Na czwarty dzień po południu zaszła nareszcie przed dwór bryczka Okszyca, na którą wsiąść miał sam, bo Warecki pozostawał tu jeszcze do jutra.
Do przedpokoju wysypała się cała kolonia Rzędzińska. Wszystkich ogarniało rozrzewnienie.