Ta strona została uwierzytelniona.
34
JÓZEF WEYSSENHOFF
przyjazdu, — a cóż jej się kiedy nie uda?
Warszawa, dnia 28-go lutego.
Dobrze, że dzisiaj kończy się karnawał, bo gdyby trwał dłużej, mógł-bym w tym draźuiącym zgiełku popełnić jakie szaleństwo. Co się stało? Nic prawie, ale drży coś we mnie i wre, coś niebezpiecznego. Postaram się przez zimne rozważenie dni ostatnich uspokoić siebie, a wypadki ocenić sprawiedliwie. Trzy dni, spędzone w Prądnikach, wróciły mi ufność w naszą przyszłość, która ma dotąd dla mnie coś nieokreślonego, jak obietnica szczęścia na innym świecie. Rozmawiałem z Celiną przez cały dzień, prawie bez przerwy; mówiliśmy o latach dziecin-