Strona:Józef Wilhelm Rappaport - Nowe monologi.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

wczoraj przyjechał. A gada ci psiepara, że żaden chrześcijanin go już rozumieć nie może. Tak ci go w tej Warszawie wyedukowali! Przyjeżdża taki zatracony kundys do domu, niby na te feryje poselskie i zamiast powiedzieć — jak każdy chrześcijanin: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! — mówi do mnie (skanduje powoli każde słowo): „Magda, muszę ci zakomunikować, że zostałem wybrany do subkomisji kodyfikacyjnego subkomitetu preliminarza budżetowego“. Zapamiętałam sobie te słowa zatracone, bo ci mi się wżarły w głowę. (z rozpaczą załamuje ręce) Moiściewy! Taki wstyd! (powtarza)...Według klucza do budżetowego preliminarza! Tegom się doczekała po tylu latach ciemięgi z tym niedorajdą! Dzieci podrastają, krowa się ocieliła, obornik leży nierozwieziony po polu, locha zrzuciła prosięta — a ten ci mi wyjeżdża z (myli się w wymowie słów) kofidy nie! kodyfi, także nie! kodyfikacyjnym preliminarzem jakimś! I gadaj tu z takim, kiedy on ludzkiej mowy zapomniał! Nie dziwota! Sama byłam w tej Warszawie i widziałam na własne oczy, że człek tam zatraca zbawienie duszne.
Przyjeżdżam tam, niby jako posłowa. Chryste Panie, czysta herezyja! Byłam tam na jakimś gadaniu, po którym zaprosili nas, niby posłów i ich żony, na jakąś stypę. Jeść to ci tam dawali, że Walkowi raz po raz głośno się odbijało i musiał sobie widelcem w zębach dłubać — a mnie, to ci o mało nóż z gęby nie wyleciał, kiedy zobaczyłam, że Wałek nałożył sobie palcami dwa nowe kurczaki i zagryzał jakimś przekładańcem z czekolady. Takie ci tam obżarstwo w Warszawie! Teraz to go moje pierogi w zęby kłują, a kapusty to nawet i do gęby nie weźmie! Pewnie, że wymysły pańskie przewróciły mu w głowie! Bo czy to ktoś słyszał w naszej parafii, aby w każdym kącie pokoju stały piękne, por-