Strona:Jędrzej Cierniak - O treść teatru chłopskiego.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

szawie, sceną może być izba, sala szkolna, remiza strażacka, czasem świetlica w domu ludowym, a często błonie, polana, obejście domu. Można mówić o różnych rusztowaniach, raczej o żywych drzewach, niż o malowanych kulisach. Chóry na wzór starogreckiej tragedii mogą mieć szerokie zastosowanie. Tak samo tańce, śpiewy, muzyka. Do pomyślenia jest scena jednoczesna, bez kurtyny i różnych dodatków, ale przez zastosowanie kilku poziomów, albo misteriowej trójdzielności i przez wciąganie do gry całej publiczności (np. w śpiewie) można uzyskać zupełnie nową postać teatru-widowiska.
Postacie dramatu winny być wyraziste, określające się raczej w działaniu niż mówieniu, bez nadmiernych labiryntów psychologicznych i odwrotnie, bez zupełnego wyprania z jakiejkolwiek pasji, namiętności. Może być i patos patriotyczny, choćby w takim temacie, jak Racławice z tragicznym Głowackim, niedawno zmarły Drzymała — święto ludowe, święto niepodległości...
Język, a więc wyrażenie się słowne, na miłość Boską! żeby przecie było nie pół-polskie, ale w całości polskie. Bo chłop, nie znając obcych języków, mówi bodaj najczyściej po polsku (w słownictwie i budowie zdań). W języku ludowym jeszcze nie ma tej międzynarodowej pstrokacizny, którą zachwaszczono polską mowę (co trzeci wyraz obcy), nie ma i tych okropnych skrótów, którymi się najbezkarniej posługują nagminnie najwyższe sfery inteligencji polskiej (np. do Palu, do Pistu, w Giszu, w Zadzie t. zn. do Polskiej Akademii Literatury, do Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej, w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych, w Związku Autorów Dramatycznych). Zdaje mi się, że gdy nasi pisarze powiedzą sobie, że dramat ma być zrozumiały dla chłopa polskiego bez słownika wyrazów obcych i bez słownika skrótów nazw, to będą pisać już znacznie czystszą polszczyzną.
Co do gwary i wogóle regionalnych pierwiastków kultury ludowej to trzeba jedno powiedzieć: zanim się kto zabierze do korzystania z tych wartości, niech się ich najpierw dobrze nauczy. Bo już za dużo poprostu napaskudzono z t. zw. ludowością. Gwara to nie tylko mazurzenie czy pochylenie samogłosek przypadkowe, bo i te zjawiska mają swoje naukowe uzasadnienie, ale i słownictwo, i składnia, i akcent. Dlatego lepiej nie posługiwać się gwarą, niż ją kaleczyć. Tak samo z wykorzystywaniem różnej obrzędowości ludowej, trzeba ją poznać i wyczuć i zrozumieć, a dopiero potem sięgnąć do niej jako tworzywa. Inaczej powstaje okropność.
A teraz gorący apel do polskich pisarzy dramatycznych. Wprawdzie wieś nie ma i mieć nie będzie wielkich scen, jakie mają teatry stołeczne, nie wnet też będzie mogła płacić autorom wynagrodzenie za prawo grania ich utworów, ale wieś to 3/4 części narodu, to najliczniejsza w państwie grupa społeczna, która zadecyduje o naszej przyszłości kulturalnej i państwowej. Nawet dzisiejsze widowiska na wsi urastają rocznie do dobrych kilkudziesięciu tysięcy wystąpień publicznych wo-