go tu zasadził, ale tyle o nim wie a może mniej co ja, i odstąpić go musiał. Wiła może z nas wszystkich najgłębiej zajrzał, ale z niego i trybuszonem[1] nie dobędziesz jak się zatnie. Cóż ja tedy robię. Jest tam Paweł Żużel ekonomem, biorę go na wódeczkę, gawędkę, i badam. Wyspowiadał mi się z całego żywota swego pana, ale tylem zeń skorzystał, żem nabył przekonania, iż człek i życie to nieczyste, bo się okrywa tajemnicą, co wiele do rozumienia daje. Nie chowa kto nie ma co kryć. Dowiedziałem się i tego, że Hawnul wyjeżdżając z Krasnego licho wie dokąd, nie po ludzku sobie począł i tropy poza sobą zacierał... bez ludzi i bez koni, najętym furmanem gdzieś się wysmyknąwszy... Rozumny zając robi labirynty po rosie, żeby go psy nie wytropiły, ale ogary go najdą, byle miały cierpliwość pójść za jego kręcielstwa śladami. Przyszło mi być ogarem tutaj. Pojechałem do miasteczka, znalazłem i stancję furmańską i woźnicę żyda, ale ten odwiózł go tylko do Słonima i tam porzucił go w jakiejś gospodzie. Posłałem i tam szukając języka, ale kawaler nie w ciemię bity, ze stancji się na stancję przenosił, i jak w wodę wpadł. Teraz pytam się was, czy nie słusznie podejrzywam tego, który się tak bacznie okrywa i tai z tem co robi? Jużem dalej nic schwytać nań nie mógł aż do dnia dzisiejszego, tylkom go pilnować kazał na rogatce, żeby mi znać dali jak on jeno się pokaże i ledwie z bryki dziś wyskoczył, ja do niego.
Jak mi w oczy spojrzał, zmięszał się, i zajrzawszy dziś
- ↑ Korkociągiem.