rzuciła, ale cała historia ta poza granice Krasnego nie wyszła.
W tydzień jakoś po tem wypadło Żużlowi objeżdżać granice majątku, a że po ekonomsku myśliwym był z nudy i z potrzeby, bo zajączek lub ptak jaki dla stołu jego nie był obojętnem nabyciem i charty jego włóczyły się za nim wszędzie czy chciał czy nie chciał, byle wsiadł na koń — i tą razą czereda się za nim poniosła. Właśnie około nowej Semenowej barci z pod nosa Czerkiesowi dał susa stary szarak z kotliny i drapnął w łozy. Cała zgraja poszła za nim, a koń Żużla przywykły do dojeżdżania za chartami, ani go wstrzymać, popędzili się więc przez błoto wprost na Czerczą mogiłę. Nie wiadomo co się stało z zającem i bardzo być może, że wedle zwyczaju w takich razach, musiał dać nurka w znajome sobie lisie nory na hrudku, bo go charty z oczów straciły, a Żużel nie oparł się aż w takich troszczach, że koń mu się w nie po brzuch wpakował. Wtem słyszy, a tu psy wyją, szczególniej stary Szumlas gończy, wyga na jedno oko ślepy, który zawsze chartom dotrzymywał kompanii, począł się aż zachodzić dziwnym głosem koło Czerczej mogiły.
Żużel, który miał powracać do Semenowej barci, począł psy nawoływać, ale ani sposobu, larum ogromne zrobiły koło mogiły, i wyją a wyją aż strach.
— Co u licha? — pomyślał ekonom — kiego tam zwierza napytały, że się tak drą?
Pchnął więc konia przez ciekawość i wydobywszy
Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.