Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

chwilami gwałtowny, jakby nim kierowała naumyślna niewidzialna ręka, by snopki rozżarzone na miejsca niedotknięte plagą przenosić. Ani spostrzeżono jak spaliło się gumno, jak zapalił się lamus, jak obory i stajnie z przyczołków smalić się poczęły. A gdy przyszło wypędzać dobytek, rycząc w płomienie powracało bydło i konie, tak że ani zboża, ani chudoby, ani sprzętu wyratować nie było podobna.
Wkrótce potem wylew wody pozrywał groble, poznosił młyny, pozamulał sianożęcia i część pól niżej położonych, zatopił zasiewy. Przyszedł pomorek po resztę bydła, i jakieś licho na konie, że im tylko gardła puchły i jakby je co dusiło ginęły, choć do nich cygana konowała doskonałego o mil dziesięć sprowadzono.
Hawnul od śmierci dziecięcia, już się o tem wszystkiem dowiadywał, nieokazując najmniejszego uczucia, zimny, zobojętniały, nie umiejąc się gniewać. Żużel rządził na tych niedobitkach gospodarstwa jak chciał i słowa mu pan nie powiedział, bo się w nie wdawać nie myślał i raportów słuchać się wzdrygał.
Życie jego stawało się coraz bardziej niepojętem, z żoną nawet był coraz mniej i rzadziej, a najczęściej jak usiadł machinalnie z rana pod piecem, tak w tem miejscu gdyby posąg przetrwał do nocy, nie czując w sobie żadnej chęci do pracy, do zmiany miejsca, do widoku ludzi... do niczego.
Żona większą część tego czasu przeleżała w łóżku, bo jej zdrowie wielce w ostatnich czasach podupadło, a gdy sama się modlić nie mogła, to jej szlachcianka, którą