Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

z tabaką i długi niuch biorąc dziadek. — Włóczę się siędy i tędy a niby to z tej jestem okolicy, ale...
I urwał nagle; ja nie pytałem więcej.
Szliśmy tak groblą między olchami dobry kawałek drogi; wreszcie zawróciła się i zza drzew ujrzałem na piasku siedzące nad jeziorem sioło czarne, z wielkimi kilką krzyżami i karczmą drewnianą, przy której okiem szukałem zaraz kuźni.
Widok acz smętny, zwyczajny, płaski, nie był bez wdzięku; ogromne olchy ponad wodą, pomieszane z wierzbami, kościołek otoczony lipami staremi, poziome chatki, nawet karczmisko ogromne, składały się na krajobraz malowniczy. Tuż przy gospodzie kuzienka z dylów, darnią pokryta, mile mi się uśmiechnęła; żebrak pośpieszył przodem szukać Majorka, na którym spoczywały całe moje nadzieje. Ja tymczasem usiadłem na obalonym pniaku pod olchą i spoczywając przypatrywałem się trzodzie pasącej nad brzegiem jeziora, której pastuch przygrywał na ligawce. Ligawka jest to ogromna trąba prosta z sosnowych wystrugana deszczułek, obręczami zbita, smołą wylana, której miły i donośny głos rozlega się po siołach litewskich. Kilka nót składają całą jej skalę, ale dźwięk ma w oddaleniu smętny, rzewny i zastosowany do kraju, w którym brzmieć zwykła. Ligawka, na której grał chłopak, większa była daleko od niego.
Krążąc oczyma po okolicy, nim mój poseł powrócił od Majorka, na uboczu pod gajem spostrzegłem dwór, ale na pierwszy rzut oka zastanowił mnie, wydając się całkiem pusty... Cztery okna jego czarne, głębokie, jak