których spoczynek zgwałciłem. Niegodzien jestem mogiły. Niech ciało moje nie pogrzebione stoi pół wieku na oczach tych, których życie moje zgorszyło, i przypomina im pomstę Bożą.
Wykonało się to życzenie Hawnula, gdyż po spełnieniu nad nim wyroku przez kata i ścięciu na podwórzu przy szlacheckiej wieży, w miejscu, które dotąd ukazują, ciało w trumnie złożone zostało i odprowadzone naprzód do kapliczki smętarzowej, potem do umyślnie na ten cel wzniesionej w ogrodzie dworskim, gdziem jeszcze je po upływie lat kilkudziesięciu oglądał.
Takie było opowiadanie Żużla, który przypomnieniem smutnych wypadków swojego życia znużył się i do łez rozczulił. Nie chciałem go już o nic więcej rozpytywać, widząc, że nieborak ledwie się mógł dobić do końca opisując ostatek tych strasznych przygód przybylca, a po którym już nawet w okolicy imię nie zostało, a historia jego przerobiła się w cudowności pełną legendę.
Odeszliśmy od osamotnionego dworu, ku karczmie, gdzie właśnie cymbały i skrzypki zapowiadały wesele wieśniacze. Widok jego trochę mi smutne myśli rozpędził. Żużel także rozochocił się, bo go podpoili starostowie i drużby, a ja nie wyspany i rozmarzony po snach ciężkich, w których mięszało się śmierć i wesele, jęki i tany, pieśni i narzekania, nazajutrz do dnia w dalszą ruszyłem drogę.