z kijmi, z siekierami, z kosami i spędzić mi ich natychmiast. Jakim sposobem to się stać mogło? jak się ośmielili?
Historia tej sianożęci na Pogrodziu sięgała bardzo dawnych czasów, gdy Krasne i Serebrzyńce do dwóch rodzin, którym nadane zostały za Zygmunta Augusta, należały.
W nadaniu na Krasne wyraźnie powiedziano było odkąd się poczyna granica Serebrzyniecka, od kamienia na błocie, i gdzie się ona kończy, przy barci Siemionowej, na uroczysku Wilcze pole, ale nie wyszczególniono przez jakie punkta przechodzi. Stąd od dawna spór się wyrodził, gdyż Serebrzenieccy dowodzili, że od kamienia Łycho zwanego, szła rąbież wodocieczu[1], poza sianożęcią do barci, a Kraśniańscy przecząc temu i sianożęć sobie przyznając, za termin per quem[2], wskazywali mogiłę z bardzo dawnych wieków, zwaną Czerczą, którą oni za kopiec graniczny podawali, łąkę sobie chcąc przywłaszczyć. O tę więc sianożęć, na której w dobry rok mogło stanąć parę stogów siana, była walka, jak gromady świadczyły, zajadła, i trafiało się, że z obu stron ludzi zabijano, do sądu z nimi się ciągano, obdukcje[3] napaści robiąc, pozywając się, komisje zwołując bez ustanku. A że procesowi granicznemu końca nie było, i żadna strona ustąpić nie chciała, trwało to różnie czas długi. Jednego