roku chwycili siano Krasniańscy, drugiego Serebrzynieccy, obie wioski łąkę sobie przyznawały, póki wreszcie majątki te w ręce Krasniańskich nie przeszły. Pod jednym dziedzicem ucichło to naturalnie, dwór zbierał siano i zapomniano sporu; ale gromady pamięć owych walk przechowywały. Kiedy znów majętności się rozdzieliły, Krasniańscy podupadli, Serebrzyńce zaś w jednym ręku były i u silniejszego, Wilczura łąkę kosił i spał spokojnie. Pierwszego roku nawet po nastaniu w Krasnem dziedzica, skosili Serebrzynieccy, ale z jakiejś obawy stogów nie stawili, siano na brzeg wytaszczyli i do odryny schowali na swoim gruncie; myślał tedy Wilczura, że to już minęło, aż tu znać dają, że Krasniańscy mu łąkę golą.
Zakipiała w nim krew, szablę przypasał i co było we dworze na koń wsadziwszy, sam na deresza, ekonom także, aż do kuchtów, z czym kto miał, do wioski, zwołując gromadę, po chatach, z pola.
Zebrało się tam tego dosyć, bo ludzie zawsze na taki wypadek najskorsi, a nienawiść między gromadami była taka, że się nawet nie swatali od niepamiętnych czasów, jedni drugich zowiąc cyganami, to tatarami, i zaraz to wszystko na łąkę, a przodem pan Stefan.
Krasniańscy jak tylko zobaczyli tłum, ścisnęli się w kupę, nie ustępując kroku, choć ich mniej było, podnieśli kosy i stanęli. Wilczura rozeznał między nimi Żużla a nieco opodal po ogromnej postawie, na szkapie chudej, pana Samuela Hawnula. Nie skory będąc do gwałtu, choć też w konieczności do siły się wziąć nie wzdragał, skinął Wilczura na ekonoma, owego Pawła Żużla,
Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.