czykiewicz; oprócz nich sami aktorowie i obrońcy na gruncie stanąć zamierzali. Bruderkowski, który się w urzędowych aktach podpisywał per extensum Jan Piotr Eustachy von Bruderhof Bruderkowski, był szlachcicem inflanckim, którego ojciec przesiadł się w te strony, ożenił bogato i nazwisko swe Bruderhof na Bruderkowskiego spolszczył. Śladu już w synu nie pozostało pochodzenia ojcowskiego, bo zrodzony i wychowany tu, nic w sobie niemieckiego nie zachował. Owszem sercem i duszą przylgnął do ziemi co go wypiastowała; trochę tylko za wysoko cenił swoje von, do którego tytulik jakiś miał podobno prawo przyczepić; a zresztą najlepszy człowiek, urzędował zapalczywie, polował podobnież i od wszystkich był lubiony. Bruderkowski był maleńki, ryżowaty, okryty piegami, co za tym idzie, zdrów, rumiany, pękaty, uśmiechający się, co chwila powtarzał: O! la Boga! Kierowali nim kto chciał, bo nikomu nic odmówić nie umiał, nie żeby mu brak było głowy, ale że serce miał za miękkie i nie umiał wcale odmawiać, co go często w ciężkim stawiło położeniu.
Szumczykiewicz, kolega jego, wielki i sławny we wszystkim minucista[1], stary gaduła, tym się tylko odznaczał, że cokolwiek czynił, mówił, myślał, musiał spełnić jak najsystematyczniej, jak najpunktualniej i wedle pewnego planu, od którego niepodobieństwem było go odciągnąć. Flegmatyk, powolny, potrzebował wiele czasu na decyzję, na ogarnienie przedmiotu, ale raz powziętej myśli nic mu w świecie z głowy wybić nie potrafiło.
- ↑ Tu: „pedant“, zamiłowany w drobiazgach.