quem[1] były wyraźne; chodziło tylko o termin per quem i o to cała się rzecz rozbijała.
— Attandem[2] — rzekł Kato Szumczykiewicz biorąc się do papierów — cóż tedy robić mamy? Plan potrzeba zakreślić, kolej czynności oznaczyć i summa cum diligentia, incipere[3], bo na słońce tu Jozuego nie mamy, a z dnia na dzień odkładać i przerywać opus[4], nie widzi mi się. Bis dat qui cito dat[5], dajmy tedy spokój rychło, ichmościom rozpierającym się...
— Ale ba — rzekł Bruderkowski — tu krótka czynność nasza, termina dwa nie sporne, trzeci wątpliwy, sprawdzić go i basta.
— Attandem — odparł Kato — nim dojdziemy do tego... wprzódy zeznania gromad zebrać potrzeba.
— O! la Boga! — zawołał Bruderkowski — toć nie zabawi.
— Ale, od której zaczniemy? — spytał Szumczykiewicz.
— Która z brzegu!
— Powoli kolego, nie tak żywo! Rzecz to nie małej wagi, ludzki intellectus[6] słaby i łatwo się uprzedzający, rzecz wcale obojętna nie jest, która gromada rozpocznie.
— Pociągniemy na węzełki.
Szumczykiewicz się zamyślił.