wa, ludzie co najstarsi i we wsiach pod innemi względy z uczciwości znani, na których zeznaniach polegać było można. Na twarzach ich widać było zwątpienie, obawę, smutek, gdyż wieśniak przywykł wszystkiego się lękać, niedowierzać wszystkiemu i najmniejszej zmiany dla przyszłości się swojej obawiać. Tu zaś dwa uczucia w nich się z sobą spierały, cześć dla umarłych i bojaźń zemsty od tego, komu by się zeznaniem narazić mogli. Namawiano ich potajemnie, ażeby dowodzili, że mogiła jest kopcem, ale namowy te zbyli milczeniem tylko upartem i starsi na chwilę przed wezwaniem do sądu postanowili powtórzyć przed nim to, co z tradycji o kopcu do nich doszło. Krasniańscy, że za panem i za sobą mówić musieli, w wielkim byli kłopocie, gdyż i pomiędzy nimi krążyła wieść i tradycja o Czerczej jako o mogile, ale srogi zakaz Hawnula zamykał im usta.
Kiedy więc przyszło do zeznań i pierwszym im mówić kazano, wysunęli się kupką z miną zafrasowaną i stanęli jak winowajcy, bojaźliwem okiem mierząc indagujących.
— Moje dzieci — rzekł Bruderkowski poważnie — wiecie po co wezwani jesteście, i że przysięgą zeznanie potwierdzić przyjdzie, mówcie więc nie co wam potrzeba, ale jak pan Bóg przykazał, szczerą prawdę, bo i łąki nie dostaniecie kłamstwem i duszę zgubić możecie.
To mówiąc wskazał ręką na kopiec i zapytał: — Co wiecie o kopcu tym i granicy?
Najstarszy siwobrody poleszuk, człek wiekowy, sparł się na kiju, popatrzył po przytomnych, podumał, ręką
Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.