Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

niecka, z Obodów, Smolnego i Żabiego ani się ruszyły na zawołanie.
— Dobrodzieju — odezwał się starszy — komu to nie mogiła niech ten sobie rozkopuje, nas żebyście i pozabijali, żaden jej nie ruszy.
Wszyscy spojrzeli po sobie, ale Hawnul najstraszniej się zmienił, targany wciąż będąc i jątrzony niepomyślnym sprawy obrotem; aż przykro było widzieć twarz jego wywróconą, przeciągniętą, oczy zapalone gniewem wewnętrznym, drżące wargi i uśmiech zjadły, który po nich błądził. Z rękami nie wiedział co począć, to je chował, to wyjmował, to ściskał w pięści, to wyciągał palce, brał za czuprynę a ruchom tym odpowiadały nogi, któremi trawę zgniótł pod sobą i rozkwasił, tok ubijając nimi.
— Niech sąd rozkaże, a ludzie kopać będą musieli — rzekł Wiła.
— Mości panie — odparł Szumczykiewicz — temu robić komu to ma dogadzać, wy chcecie rozkopania, wy myślcie kto ma kopać. Sąd wyrokuje zgodnie z życzeniem waszem, a środki wykonania wam zostawia. Nie słuszna byłaby używać ku temu tych, co z uczucia religijnego i szanownego ze wszech miar, taki wstręt ku temu mają.
Paweł Żużel stał za swoim panem, któremu towarzyszyć był zmuszony i Hawnul do niego się obrócił, bełkocąc niezrozumiale, tak nim już pasja miotała.
— Na koń wsiąść, do wsi i bizunem mi tu ich spędzić wszystkich szelmów... a duchem... waćpan mi za nich odpowiesz...