Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

nie namawiałbym pewnie, żebym nie wiedział, że ani mnie ani wam ta sprawa nie zaszkodzi.
Nie wiem czy wymowa Żużla, czy może wódka i siła jej przekonywująca, sprawiły przecie, że gromada po długim wahaniu i wzdraganiu dała się namówić do wzięcia rydlów i ruszenia z ekonomem ku Czerczej mogile.
Tu w oczekiwaniu przybycia jej sąd się rozłożył na murawie, strony pozbierały w kupki dla narady, a Hawnul jeden, któremu niespokojność charakteru miejsca zagrzać nie dawała, szerokiemi krokami mierzył wzdłuż i w szerz kawał gruntu, na którym ta scena się odbywała. Coraz to spojrzał ku wsi i drodze, a nie widząc spodziewanych wieśniaków, zaciskał pięści i rwał suknie na sobie.
Już by był może wybrał się sam za Żużlem, gdyby wreszcie dobrze podpiła gromadka Krasniańców nie zjawiła się pod Semenową barcią. Na widok jej Szumczykiewicz powstał i raz jeszcze zwrócił się do Hawnula.
— Mości dobrodzieju — rzekł — nie jako urzędnik, ale jako współobywatel, pozwól, bym przemówił za zgodą.
Hawnul machnął ręką.
— Zgoda będzie — odparł — jak moje oddadzą... o innej słuchać nie chcę.
— Sąsiedzie! — zawołał z daleka Wilczura — dajmy pokój zwłokom umarłych i rozetnijmy dyferencję po połowie...