Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

ale członki nie leżały w porządku jak były powinny, czy to że je uderzenie rydlów roztrąciło, czy z innego jakiego powodu. Jedna ręka odpadła od ramienia, w poprzek na nogach rzucona była, druga aż poza głową.
Na żebrach uchowały się resztki odzieży, która przybrała barwę brunatną, grobom właściwą, powlekającą kości, szaty i wszystko co ziemia w sobie pochłonie.
Wieśniacy cofnęli się i popadali na kolana, zobaczywszy straszną twarz nieboszczyka, a za ich przykładem wszyscy obecni mimowoli poklękli, pozdejmowali czapki i cicho poczęli odmawiać Anioł pański. Jeden tylko Hawnul cofnął się w tył i stanął opodal nie mówiąc słowa, przybity, gniewny, okiem zajadłości pełnem mierząc Wilczurę, który się najgoręcej modlił na brzegu przeciwnym mogiły.
Nie rychło po doznanem wrażeniu zebrał się Szumczykiewicz usta otworzyć.
— Mości panowie — rzekł, dobywając talara z worka, oto mój datek na żałobne nabożeństwo za duszę nieboszczyka, złóżmy się acz niewinni na modlitwę, a zapiszmy świadectwo, które wydał...
I pan Stefan Wilczura i Turzon i inni, aż do włościan rozwijających z węzełków zapaśne groszaki, aż do Matiasza Wiły, który dał berlinkę, wszyscy w milczeniu przyczynili się do składki, która na ręce pisarza sądowego tymczasowo oddana została. Hawnul nie wiem czy słyszał o czem była mowa, bo stał z boku, i nie sięgnął do worka.
— A teraz — rzekł Szumczykiewicz, — zacisnąć wie-