ko, i zasypać zwłoki... My tu już nie mamy co robić dłużej... Władza miejscowa dopilnuje reszty...
To mówiąc zakasał poły członek sądu i zabrawszy z sobą wszystkich, pociągnął przez błotko na miejsce, gdzie Bruderkowski stękając: O la boga! co chwila oczekiwał rezultatu poszukiwań, niecierpliwiąc się i kraciastą chustką przykrywając od spiekoty.
Hawnul, który w dalszym prowadzeniu sprawy nic dla siebie pomyślnego nie przewidywał, pozostał jak przykuty przy mogile, to stojąc słupem nad nią, to obiegając ją dokoła. Może obawiając się wybuchu jego gniewu, czy też dla dopilnowania się dalszego, Wiła nawet pociągnął za Szumczykiewiczem, tak że zostawili go samego na hrudku z Żużlem i gromadą zasypującą ową nieszczęsną mogiłę.
Paweł i ludzie, którzy mu towarzyszyli z obawy rozjątrzonego pana, słowa się odezwać nie śmiejąc, nazad odrzuconą zasypywali ziemię, spoglądając tylko niekiedy na dziedzica, walczącego jeszcze z wrażeniem jakie na nim wywarł ten wypadek.
Dziki jakiś śmiech przejął ich dreszczem, obejrzeli się i zobaczyli Hawnula, który plunąwszy na mogiłę, krzyknął:
— Djabeł że was bierz żywych i umarłych psie syny!!
I to powiedziawszy nie ku gromadce sądowych, ale wprost przez błoto i trzęsawiska żywo widać go było pospieszającego ku dworowi; po chwali znikł im z oczów w gęstych zaroślach.