ówczas poleski był mu towarzyszem samotności i pociechą w tęsknocie. Mało w którym na Polesiu dworze nie znajdziesz tego komina, będącego zabytkiem może starych Zniczów tej krainy. Jest to ogromna, przysadzista budowa, w poufałej umieszczona komnacie, na której dniem i nocą, zimą i latem goreje płomię niewygasłe. Kładą nań grube, suche kloce umyślnie przysposobione i utrzymują nimi niewygasły ogień, który nigdy nie bucha płomieniem wysokim, ale też nigdy nie ustaje. Przed nocą kłody tak się zwykle wyrachowują, żeby do ranka przykładać nie było potrzeba, a o świcie na żarzące węgle nowy pokarm przybywa. Olszyna i brzezina podsycają ten stos, który widocznego żadnego nie przynosi pożytku, a zimą kradnie ciepło z pokoju, ale z niego węgle roznoszą potrzebną podpałkę po całym dworze, i światełko to czuwa po nocach nad pustem domostwem. Przy takiem to ognisku pan Stefan zwykł był czasem długie spędzać godziny, zadumany i smutny, nogę założywszy na nogę, z oczyma wlepionemi w niebieskie płomyki, igrające na pąsowych węglach olchowych. Tu układał projekta wypraw, polowań, wyjazdu w sąsiedztwo i zabawy, tu go szukano, gdy [żony] w domu nie stało, i córka przychodziła niekiedy dzielić jego samotność i rozweselać ją szczebiotaniem naiwnem. Pokój z kominem otwarty był tylko dla domowych i poufałych, gości nie przyjmował w nim nigdy gospodarz, i znakiem może największym jego przyjaźni i pobratania było przypuszczenie do wielkiego komina.
Teraz tworzyły się tu coraz nowe pomysły do płata-
Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.