Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

co się już była nieco przytłumiła, znów poczęła brać górę i dwie wioski biorąc stronę swych panów otwartą rozpoczęły wojnę. Nie było jarmarku w miasteczku, żeby Kraśniańscy nie oberwali guza od Serebrzynieckich i nie powadzili się gdzie z nimi na drodze; nie było karczmy, żeby w niej nie opowiadano jakiejś bójki ich lub napaści. Jedni na drugich wymyślali dziwy i waśnili się jak psy z kotem. Ale i tu Serebrzynieccy zamożniejsi, silniejsi liczbą, zuchwalsi prym brali nad czarnemi pasami, a duch pana zdawał się ich podtrzymywać.
Proces wlókł się tymczasem powoli.
Wśród tej zabawki, która panu Stefanowi dostarczała materii do konceptów i opowiadań na każdym zgromadzeniu, dorosła córka wdowca lat, w których o niej pomyśleć musiał. A była to właśnie chwila, w której zwichnieni z dawnych wyobrażeń naszych o kobietach, poczynaliśmy śnić dla nich coś więcej nad domowe i gospodarskie wychowanie prababek naszych. Panu Stefanowi też poglądającemu na swoją ukochaną donię, różne wzlędem jej edukacji przychodziły do głowy pomysły, i już się z nią to do Warszawy to do Wilna wozić zamyślał, gdy od rodzonej swej siostry, będącej w Wilnie eksprzełożoną u panien Wizytek, odebrał pismo nalegające, by dziewczę na lat parę oddał pod jej skrzydła.
A trzeba wiedzieć, że nie było wówczas lepszego i dystyngowańszego wychowania nad to jakiego udzielano w klasztorze panien Wizytek wileńskich. Zgromadzenie to samo składało się po większej części z osób znakomitszych rodzin i arystokratyczniejszego świata, mogło więc