Nie można było pojąć jak się to stało, gdyż nikt z kilku najbliższych strzelców fuzji nie miał wypróżnionej, nikt nawet tak nie stał, by mógł w tę stronę strzelić, a zwierz żaden nie szedł. Stary Remeń przypadłszy do śladów pana, z płaczem począł się orientować, i w darni kurhanu o kilkanaście kroków znalazł kulę, do której go kierunek strzału domniemany doprowadził. Kulę te zaczęto zaraz przymierzać do strzelb wszystkich, ale do żadnej nie przyszła.
Pan Stefan mówić nie mógł, żeby o wypadkach objaśnić, złożono go na wóz niedaleko stojący z żywnością, powieziono do dworu. Przerwało się polowanie, a straszliwe jakieś podejrzenie uderzyło niemal jednocześnie wszystkich. Spór z Krasnem, powieszenie wołów, plagi dane gajowemu przyszły im na myśl, i choć raniony objaśnić ich nie mógł, poczęto się dorozumiewać zemsty, która przezornie czas sobie i miejsce dobrała. Właśnie Wilczura padł u mogiły, której rozkopanie rozwiązało spór o łąkę i otwarło wrota wzajemnym dwóch namiętności waśniom. Można sobie wystawić jakie wrażenie wypadek ten zrobił na zgromadzonych, którzy się jęli śledzić, badać i wzięli do serca to morderstwo, które się im zdało umyślnem.
Rozesłano po doktorów, ale jak na toż[1] jedynego najlepszego ktoś był zabrał, a w Polesiu przed kilkadziesiąt laty lekarz był wielką osobliwością, drugiego nie zastano także w domu i Wilczurę baby wiejskie i stary zna-
- ↑ Akurat.