Strona:J. Łepkowski, J. Jerzmanowski - Ułamek z podróży archeologicznej po Galicyi odbytej w r. 1849.djvu/47

Ta strona została skorygowana.

łuszczeniem imienia ojca i dziada; np. Frankowego Wojtka Józef. Te spostrzeżenia dozwalałyby mniemać, że okolica ta Rusinami była zamieszkałą. W parafii poronińskiéj są włościanie Tatarami zwani, którzy mają być potomkami zostałych tu z XIII wieku. Niektórzy widzą nawet dotąd odmienne rysy w tych potomkach mniemanych Tatarów[1]. W okolicy znów Ludzimierza, niemieckie nazwy wieśniaków przypominają nam owe nadania Cystersom prawa kolonizacyi, o czém mówiliśmy wyżéj. Sąsiedztwo mieszkańców tutejszych z Węgrami, a mianowicie z Orawiakami i z Spiżanami, wpływa téż wiele na ich mowę i obyczaj. Do stroju nawet góralskiego przybywa w tych stronach mały guzikami nasadzany spencerek, który na sposób węgierski (na madziar) noszą pod hazugą (gunią). Kobiéty do stroju świątecznego używają żółtych butów i czerwonéj sukiennéj, baranami lub lisami podbitéj, galonami obszytéj sukmany. Obyczaje, powieści gminne, osobliwie téż przysłowia i idyotyzmy tego ludu, na uwagę zasłużyć powinny. Dla przykładu przytaczamy tu kilka idyotyzmów z téj okolicy: lach (mieszkaniec dolin), pyré (ścieszka wydeptana od kóz), cierpiałka (męka Pańska), zły raz (szubienica), niepili (obcy), statek (bydło), centyrz (cmentarz), guśla (skrzypce), watra (ognisko), duchanie (tytuń), drapa (przykry bok góry), kirkak (na plecach), grula (ziemniak), fujawica (zadymka), skała (każdy kamień), niewiasta (synowa), bursa (nasz karnawał), zboże (owies), jarzec (jęczmień), gadzina (drób’), gruby statek (nierogacizna), smerek (świérk), karpiel (brukiew), gacek (nietopérz), ciekawy (złodziéj), zdatny (oszust), juhas (pastérz), baca (starszy pastérz), bacówka (buda pasterska), ciupaga, wataszka (siekiérka), hawiarz (górnik), srężoga (mgła na pogodę), tyrzeń (tydzień).

Wracamy się jeszcze do powieści ludu. Powieść gminna od czasu, jak ją pojęto i całą jéj ważność zrozumiano, zasłużyła u nas na uwagę tylu już uczonych i poetów. Tatry osobną w tych zbiorach stanowićby winny materyą. Tatry, te jedyne prawie polskie góry, zaludniła wyobraźnia tysiącem dziwnych

  1. Podanie niesie, iż w czasie drugiego najazdu Tatarów (r. 1259—1260), odcięty oddział od hordy Nogaja miał w tém odludném miejscu pozostać. Dla fizyologa niezmiernie ważny przedmiot do zbadania. Ślady nawet bitwy dziś jeszcze można tu rozpoznać w dolinie Biała-woda, leżącéj pod górą Gewontem, przy drodze z Zakopanego do Kościelisk. Wielkie mnóstwo rozrzuconych po niéj kości ludzkich, wnosić każe, iż tu mogła być porażka Tatarów, albo może dopiéro Szwedów.