podejrzliwością tak dalece, iż w końcu pałacu swego nie opuszczał: Anglik Dee, nadworny Mistyk i Mag, usiłował cesarzowi otworzyć Państwo duchów, a wszyscy nadworni lekarze byli zarazem Alchemikami. Dworzanie, pokojowcy, byli pomocnikami nieustannych prac Alchemicznych. Nadworny poeta Mardocheus de Delie, rodem Medyolańczyk, główniejsze wydarzenia, dotyczące się wyznawców Alchemii, dla rozrywki swojego pana, układał w rymach niemieckich, do których wielu dworskich malarzy dorabiało staranne rysunki.
Oprócz tych, wszyscy wędrowni Alchemicy byli pożądanymi gośćmi w Pradze; zgłaszali się też prawie codziennie, a każdy zajmujące przedstawiający doświadczenie, szczodrze obdarowany, opuszczał zamek.
Którzy sami się nie stawiali, tych, jak daleko granica sięgała, sprowadzano. Z zagranicznemi nieprzerwaną prowadzono korespondencyę. Alchemicy też nie byli niewdzięcznymi dla swojego opiekuna. Zowiąc go niemieckim Hermes Trismegistos po rozstajnych drogach jego wiadomości i sławę rozgłaszali.
Rzemiosło jednak Alchemika, jakkolwiek dla zręcznych i ostrożnych bardzo zyskowne, połączone było z wielu niebezpieczeństwami. Każdy mniemany Adepta otoczony był zewsząd sidłami; czatowano na uwikłanie go, a potem torturami przymuszano do wyznania tajemnicy. Niejedno zamkowe więzienie w wiekach
Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.