Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

niema nic niepodobnego. Namyśl się prędko, bo już tego pokoju bez odpowiedzi nie opuścisz: odeślę cię baronowi wraz z listami.
— Miałżebyś mnie uwięzić! — porywając się do szabli, wyrzekł z zadziwieniem; lecz wnet ochłonął, spostrzegłszy, że każdych drzwi pilnuje dobrze uzbrojony hajduk. Opór na nicby się nie przydał.
— Pięknie szanujesz prawo gościnności.
— To wszystko bajeczki — rzekł Sędziwój ze śmiechem — tak mi sam niegdyś mówiłeś, dziś korzystam z twoich nauk.
Rogosz spoglądał po stronach, jakby szukał ratunku, aż wpadając na nowy wybieg, zapytał:
— Czy Adela na to zezwoli?
— Jeśli to ostatnia twoja obrona, to niewielka zręczność! A przecież Adela o tem wiedzieć nie potrzebuje, że została drugi raz sprzedaną. Albo ty, tak wymowny, wytłómaczysz jej, że to dla większego waszego dobra nastąpiło; wytłómaczysz jej, że teraz będzie ze mną szczęśliwszą, niż z tobą — ona tak rozsądna, przystanie! Albo też, jak chcesz, możesz ją porzucić, ja znajdę, wesprę, pocieszę, dawną miłość przypomnę, a mówić tylko będę o przyjaźni i wdzięczności; dla tych słów kobiety mają wiele pociągu. Wdzięczność ku mnie będzie jej obowiązkiem; Adela zaś tak szanuje obowiązki! przecież mnie tylko poświęciła dla obowiązku; sprzedała miłość, aby kupić męża.