ssania swe piersi, byś jej pokarmem nasycił namiętności i w jad go przerobił.
Oczyść najprzód swoją duszę i stań niepokalany, a wtedy zdołasz zostać spokojnym; potrafisz wywołać wielkiego ducha świata i on ci objawi prawa wiecznej konieczności. Wtedy potrafisz zwalczyć wroga i panować nad nim mądrością.
Ale do tego trzeba odwagi, a w całem twojem jestestwie panuje bojaźń.
— Bojaźń! — zawołał Sędziwój, prostując się i dumnie rzucając okiem.
— Tak jest! bojaźń. Niegdyś panowała nad tobą bojaźń takich ludzi, jak Rogosz, opinii; dziś bojaźń świata, bojaźń myśli własnych, bojaźń tego, że niema Boga w świecie, bojaźń przesądów, zgoła bojaźń, której nie znają dusze wielkie.
Słusznie, zgodnie z najwyższą mądrością przedwieczny porządek ukrył się na wieki przed ludźmi bez poświęcenia i bez wiary, aż mądrość, którą zowiesz bez czucia, zdobędzie wieniec miłości, dopóki za jej pomocą nie wróci do stanu pierwotnego, w którym człowiek sam wszystko rozumiał.
Wyrzekasz na twoje podróże, na to daremne zmienianie miejsca; chociażbyś ziemię całą opłynął, jeśliś duszy własnej nie poznał, tak ci będzie, jakbyś kraju swego nigdy nie opuszczał. Śmierć nawet nie uratuje twojego żywota.
Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.