zobaczyć więzienie alchemika, który, pilnowany przez czterdziestu ludzi i kaprala, zapomocą żywego dyabła umknąć zdołał. Jedni ze szczegółami opowiadali, jak pod wpływem zaklęcia, pogrążeni w bezwładności, widzieli wylatujące na nietoperzych skrzydłach potwory, a krzyknąć ani przeszkodzić nie mogli; inni zaręczali, że już dniem pierwej słyszeli dzikie głosy i ogromne pogróżki w więzieniu i wyraźnie spostrzegali osoby, wychodzące przez drzwi zamknięte.
Jednakże czarownik żadnego śladu nie pozostawił.
Domysły krążyły, iż uciekł na księżyc, albo do Polski, albo do wysp świętego Brandana? kto o tem mógł wiedzieć.
Bodenstein znaleziony został umarły na ulicy, niedaleko bram miasta. Oprócz lekkiej rany w ręce nad łokciem, która niepodobna, aby była przyczyną jego śmierci, miał na piersiach wielkie, czerwone plamy; były to znaki zjawiającej się wtedy w Saksonii morowej zarazy. Dziwiono się, iż właśnie Bodenstein, który głosił, iż posiada niezawodne lekarstwo przeciwko morowej zarazie, które bardzo drogo sprzedawał, jako tajemnicę od Paracelsa przekazaną, iż właśnie on padł jedną z pierwszych ofiar tej straszliwej choroby.
Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.
KONIEC TOMU DRUGIEGO.