Na Podlasiu Lewandowski, powróciwszy z pod Siemiatycz zaledwie z 80 ludźmi, powiększył wkrótce swój oddział, i pobił moskali pod Woskrzenicą. Nieco później bił się pod Sycyną, lecz oddział jego, ponosząc straty ciągłe, a słabo popierany, poza setkę ludzi wyjść nie mógł. Prócz niego uwijali się: Lelewel (studniarz z Warszawy — Marcin Borelowski) z partją 300 ludzi, w ogromnej większości kosynierów, Ks. Brzózka z kilkudziesięcioma partyzantami, oraz oddział poległego pod Sycyną Szaniawskiego, z 50 ludzi, których prowadził Karol Krysiński. W Mazowieckiem — na prawym brzegu Wisły stał kosynierski oddział Kuczyka z 300 ludzi złożony, oraz Józefa Jankowskiego — strzelecki (koło 40 ludzi). Na lewym brzegu Wisły prócz rozdzielonego na małe partje, liczące razem nie więcej nad setkę ludzi, dawnego oddziału hr. Stroynowskiego — większy oddział w Łęczyckiem zorganizowali dr. Dworzaczek i Józef Lewicki. Mając 30 ułanów, 60 strzelców i 210 kosynierów, dowódcy ci ośmielili się nawet zająć 22 lutego na krótko zresztą Łódź. W parę dni później oddział ten został całkowicie zniesiony pod Dobrą.
Były to, nie licząc pojedynczo błąkających się powstańców lub też oddziałków po kilku ludzi, poszukujących jakiegoś oparcia się, całe siły, jakiemi w końcu lutego rozporządzał nasz ruch narodowy.
O słabości jednak tej garstki, niespełna 4,000 ludzi liczącej, rozproszonej na olbrzymich odległościach od siebie i stojącej wobec blisko stutysięcznej armji, nie miano wówczas żadnego pojęcia, ani w kraju u nas, ani zagranicą. Powstanie natomiast polskie zbyt doniosłym faktem było w zasadzie, zbyt się ważną wydawała sama kwestja polska, ażeby krew, lejąca się od miesiąca w Królestwie, głośnym w całej Europie nie ozwała się echem. To też w połowie lutego kwestja polska stanęła na wokandzie spraw polityki międzynarodowej.
Strona:J. Grabiec - Powstanie Styczniowe 1863—1864.djvu/101
Ta strona została przepisana.