Strona:J. Grabiec - Powstanie Styczniowe 1863—1864.djvu/201

Ta strona została przepisana.

donowej ludności. Rode i dowódca tej straży, Góralczyk, kilkakrotnie jeszcze w maju alarmowali moskali, drobne zaś grupki konnych i pieszych partyzantów, ogłoszone za bandytów, trzymały się po lasach sejneńskich, kalwaryjskich i marjampolskich, utrzymując stosunki z resztkami organizacji cywilnej, aż do lipca. Ostatni oddział powstańczy na Litwie przetrwał w lasach pod Poniewieżem aż do 12-go października 1864 r., pod wodzą dzielnych dowódców: Ign. Głuchowskiego i Kaz. Pusłowskiego, wciąż oczekując zapowiedzianego przez emigrację wznowienia powstania. Dnia tego oddział ten, wykryty przez zdradę i zaskoczony znienacka przez przeważające siły moskali, został zniesiony doszczętnie.
Tak samo, jak dzielni Żmudzini, oczekiwał pomocy i wznowienia działań powstańczych ks. Brzózka na Podlasiu. Wyruszywszy w pole w pamiętną noc styczniową, ks. Brzózka ani na chwilę nie złożył broni przez cały czas walki, choć coraz mniej widział obok siebie towarzyszy walki, natomiast coraz ciaśniejszym kołem osaczał go wróg nieubłagany. W kwietniu 64-go roku jeszcze obszary Podlasia i Lubelskiego, obok Brzózki, przebiegał nieustraszony Krysiński, który walczył pod Zawieprzycami i Ułężem. Tu oddział jego został pobity i rozproszony, poczym sam Krysiński na czele zaledwie 10-ciu ludzi, czas jakiś kręcił się po obu województwach, zanim, straciwszy wszelką nadzieję poruszenia Królestwa, przekroczył granicę. Z innych potyczek głośniejsze były: starcia Lewandowskiego pod Cisownikiem, gdzie rozbiły i zmniejszony do 40-tu ludzi oddział przeszedł w Lubelskie i tam pod Krupem został zniesiony. Pod Rachowem silna kolumna moskiewska rozbiła oddział, organizujący się z resztek dawniej rozbitych partji. Niedobitki jazdy korpusu gien. Kruka pod wodzą majora Rokitnickiego pobite 1-go maja pod Zamościem, wparte zostały do Galicji i tam rozbrojone przez austrjaków. Ostatnim partyzantem w Lubelszczyźnie po ostatecznym pogromie chłopskich partji Pręzyny i Flisa, był dowodzący resztkami pułku Leniewskiego Józef Przychański, starozakonny polak który w końcu kwietnia i na początku maja uwijał się i staczał utarczki między Łęczną i Krasnymstawem, poczym prawdopodobnie przedostał się za kordon. Latem 1864 roku pozostał na czele kilkudziesięciu konnych i dobrze uzbrojonych, a dzięki sympatji ludu niezgorzej w żywność i amunicję zaopatrywanych, żołnie-