że wreszcie za nami pójdą tacy, dla których szczęście wolności zaświeci“.
Z taką wiarą szli w bój, by „umrzeć, niosąc ziemię ludowi i protest przeciw zdradzieckiemu kompromisowi z Moskwą“ — pierwsi powstańcy w Noc Styczniową.
I ci legli pokotem, lecz zwyciężyli swym zgonem: ziemię — lud otrzymał, a przedawnienie praw Polski do wolności nie nastąpiło.
Z taką wiarą szli i późniejsi powstańcy, łudzeni przez wyrocznię ówczesną — Napoleona III, w którym współcześni spadkobiercę geniuszu stryja uznawali, a Historja — jednego z najgieńjalniejszych szarlatanów widzieć musi. Współcześni omylili się, zostali zawiedzeni, tak jak został zawiedziony w swych rachubach na Cezara Francji — niemal cały świat ówczesny, jak pomyliła się co do niego Francja, jak zresztą na sobie zawiódł się on i sam.
Ci, co ufali Francji ówczesnej — widzieli gromy i orły Pierwszego Cesarstwa, w Drugim zaś widzieli Małachów, Solferino, a przewidzieć jeszcze nie mogli dalekiego Sedanu. A zresztą, działacze Powstania Styczniowego, poza Francją i Bonapartym, widzieli i co innego w swej sprawie.
Siłą dziedziczności głęboko odczuwało pokolenie ówczesne grozę walki dwu kultur, której ciężar odziedziczyło po dziadach i pradziadach. Tak jak i dziś, tak jak przed wiekami, tak Polska i przed pół wiekiem leżała na rubieży Wschodu i Zachodu. Naród nasz, pokolenie za pokoleniem, na swych barkach dźwiga fatalny ciężar walki, będącej tego położenia geograficznego konsekwencją. Nie pokolenia ojców i dziadów naszych z przed pół wieku winą było, że szli nie pod Złotą Bramę, Kłuszyn, czy Psków, że nie mieli za sobą „wiecznej wojny ludów“, o którą modlił się wieszcz, a która dała dzisiejszemu żołnierzowi naszemu broń i wodzów, co ich z pod Warszawy, Poznania i Lwowa pod Wilno i na pińskie błota zawiedli. Dla nich po Maciejowicach i Ostrołęce — pozostała Sołowjówka, Grochowiska lub co najwyżej Żyżyn czy Sędziejowice... To było ich tragiedją — wina była nie ówczesnego pokolenia.
Nierówną walkę na ówczesnej pozycji i w ówczesnych warunkach przegraliśmy. Szli na śmierć pewną powstańcy jedni po drugich — szli według testamentu wieszczów, jak kamienie,
Strona:J. Grabiec - Powstanie Styczniowe 1863—1864.djvu/214
Ta strona została przepisana.