ków wojennych o manifestacjach, jakie miały miejsce w tymże czasie, a nawet tego samego dnia, co pogrzeb Arcybiskupa i obchód w Horodle, t. j. 10 października, w rocznicę pogromu Maciejowickiego, na tym pobojowisku, jak również na polach Racławic, gien. Lambert zdecydował się ulec naleganiom z Petersburga i ogłosił 14 października stan wojenny w Królestwie.
Miało to bezpośrednio zapobiec zapowiedzianym na 15 t. m. manifestacjom kościelnym, jako w rocznicę zgonu Tadeusza Kościuszki. Mimo to zapowiedziane nabożeństwa odbyły się. Tysiące ludu wypełniły kościoły: Św. Krzyża, Bernardynów i Św. Jana w Warszawie; po zakończeniu zaś egzekwji zabrzmiało wszędzie „Boże, coś Polskę...“
Gien. Gerstenzweig nakazał kościoły otoczyć wojskiem, a następnie aresztować wszystkich mężczyzn. Gdy zaś publiczność nie wychodziła, żołdacy wdarli się do Katedry Św. Jana i do Bernardynów, i znęcając się nad publicznością, przeszło 1700 mężczyzn odprowadzili do cytadeli.
Zajścia te wywarły straszne wrażenie w mieście. Duchowieństwo natychmiast na znak protestu przeciw gwałtom zamknęło kościoły w Warszawie, potym nastąpiło zamknięcie świątyń luterskich i kalwińskich, oraz synagog. Stała się manifestacja potężna, której władze się ulękły. Lambert natychmiast kazał uwolnić aresztowanych, a gdy skutkiem tego między nim a Gerstenzweigiem przyszło do sprzeczki, nastąpił pojedynek amerykański i Gerstenzweig odebrał sobie życie. Lambert jednak, chory i zdenerwowany do najwyższego stopnia, podał się do dymisji i wyjechał z Warszawy.
Rządy objął znów gien. Suchozanet.
Nastąpiły w Warszawie masowe aresztowania. Uwięziono przewodniczącego w kapitule ks. kanonika Białobrzeskiego, pastora Otto, nadrabina Meizelsa, kilku rabinów i niemal że wszystkich członków Delegacji Miejskiej, urzędującej w marcu. Wogóle brano czymkolwiek wyróżniające się jednostki. Wielopolski groźną depeszą wezwany został do Petersburga, a wkrótce potem ogłoszona została jego dymisja ze stanowisk Dyrektora Komisji Rządowych — oświecenia i wyznań, oraz sprawiedliwości.
Areszty i masowe deportacje do Rosji z Warszawy przeszły na prowincję. Naczelnicy wojenni znowu uzyskali zupełną wolność postępowania — zaczęły się też straszne nadużycia
Strona:J. Grabiec - Powstanie Styczniowe 1863—1864.djvu/36
Ta strona została przepisana.