stwie i spisek ten usiłował zwalczyć wszelkiemi siłami. Dla doktrynera Margrabiego — władze moskiewskie, zdemoralizowane do gruntu, nie zdolne do zapanowania nad ogółem przy najmniejszej trudności — były jednak pomimo wszystko „rządem“, którego należy słuchać. Wszelkie zaś wykroczenia przeciwko temu rządowi — były to „wybryki anarchji“, które ten rząd słusznie zwalczał i tępił, a żywioły spokojne narodu z poczucia „prawa i porządku“ powinny były ten rząd w jego walce z anarchją popierać.
Tu leżała tragedja Margrabiego, traktującego Moskwę, jako żywioł uczciwy, jako państwo w duchu prawa i kultury działające, gdy nic podobnego nie było. Moskwa, skłopotana chwilowo swojemi własnemi niepowodzeniami i wewnętrznemi rozterkami, za wszelką cenę ruch narodowy chciała stłumić i patrzyła na swoje ustępstwa, jako na zło konieczne, które będzie można przy pierwszej sposobności naprawić. Margrabiego zaś traktowano, jako narzędzie dla swej polityki i zawsze patrzono nań mocno podejrzliwie, czy przypadkiem nowy Wallenrod w nim nie siedzi. W tym jednak czasie, gdy moskale na każdym kroku starali się oszukać Wielopolskiego i gdy w urzędowej np. korespondencji Suchozaneta z carem bynajmniej nie ukrywali obaj swoich co do niego obaw i podejrzeń, Margrabia z całą szczerością popierał rząd w jego walce z polskim ruchem narodowym. Starannie też ukrywał Margrabia przed ogółem polskim swoje własne starcia z Suchozanetem lub podrzędniejszymi dygnitarzami, z obawy osłabienia uroku „rządu i prawa“, a moralnego wzmozenia spisku, jednako według jego mniemania groźnego sprawie polskiej, rządowi rosyjskiemu i wreszcie dla samego Margrabiego, który Polsce w rozumieniu swoim świetlaną przyszłość budował.
Tymczasem tego straszliwego spisku, w którego istnienie i grozę święcie wierzyli, zarówno Margrabia, jak i Moskwa, a nawet wiele osób z inteligiencji, nie mówiąc już o tłumie ulicznym, nie było wcale. Żywiołowe wybuchy manifestacji, zdolne, jak z racji pogrzebu pięciu poległych lub w d. 10 października, ogarnąć setki tysięcy osób, tak samo, jak nie mniej żywiołowe objawy poważnej pracy społecznej, były całkowicie samorzutne. Posłuszeństwo całych mas czy to Delegacji Miejskiej w ciągu całego marca, czy bezimiennym kołom, nawołującym masy pod Horodło, czy do Aleksoty,
Strona:J. Grabiec - Powstanie Styczniowe 1863—1864.djvu/40
Ta strona została przepisana.