do wojska rekrutów z pośród ludności miejskiej. Pobór ten, czyli — jak go nazywano — branka, miała być wykonana wbrew prawu nie przez losowanie młodzieży w wieku popisowym, lecz przez sporządzenie list rekrutów, przyczym na listy miała być włączona przedewszystkim młodzież, podejrzana pod względem politycznym. Będąc pewnym powodzenia, Margrabia przewidywał, że branka taka spowoduje powstanie przedwczesne i nieprzygotowane dostatecznie, które zostanie szybko stłumione. „Wrzód nabrał, trzeba go było przeciąć“ — mawiał wszystkim, którzy przekonywali go o niebezpieczeństwie takiej prowokacji.
Cios był wymierzony przez Margrabiego nader umiejętnie. „Komitet Centralny — pisała w następstwie programowa broszura czerwieńców „W tył!“ — odkładał termin powstania, do którego to czasu organizacja wykończyć się musiała, broń mogła być na miejscu, a i pora stosowna. Tymczasem nadzwyczajna proskrypcja Wielopolskiego stanęła wpoprzek tym zamiarom. Przebyć ten gwałt w przyzwyczajeniu musiałoby wydać się samobójstwem. Po wyprowadzeniu tysiąców Moskwa, widząc, że naród w biernym oporze trwa, a z nią się nie amalgamuje, mimo wynalazków Wielopolskiego, zamroziłaby następne tysiące... Lepiej więc było, aby owe tysiące ofiarnicze, zamiast śniegi Północy, gorącem krwi swojej śniegi w Polsce stopiły!..“
Takim stało się ogólne przekonanie żywiołów, w organizacji Komitetu skupionych. Odpowiedzieć na brankę wybuchem powstania — choćby zginąć przyszło, byle nie pozwolić się wziąć do moskiewskiego wojska — to była pierwsza i powszechna myśl wszystkich spiskowców. Sprawa stała się jeszcze bardziej zawikłaną wobec nieobecności w Warszawie najwybitniejszych członków Komitetu. Giller i Padlewski, bowiem wyjechali zagranicę dla układów z Herznem i wogóle rewolucjonistami Zachodu i Rosji, o pomoc przyszłemu powstaniu polskiemu; wyjechał również Daniłowski wysłany dla omówienia współdziałania Komitetu z Mierosławskim. Obok też Szwarcego i Marczewskiego w Warszawie działał jedynie naczelnik miasta Rolski, młody zapaleniec, który swojemi odezwami rozpłomieniał wyobraźnię spiskowych i wreszcie dla uspokojenia wzburzonej ludności, rozrzucił po Warszawie krótką odezwę
Strona:J. Grabiec - Powstanie Styczniowe 1863—1864.djvu/68
Ta strona została przepisana.