walczący o prawo, porządek społeczny i nienawidzący wszelkiego bezprawia, za pomocą niesłychanego gwałtu zdecydował się sprowokować powstanie, ażeby nareszcie to straszne, czerwone widmo, ten nieuchwytny spisek, wydobyć na światło dzienne, zmiażdżyć go bronią obcą. „Potym obaczą, co potrafię zrobić dla kraju“ — mówił pełen wiary w siebie i szczerze ufny w zbawienność swych idei dla Ojczyzny.
Straszniejszym jeszcze bez porównania było położenie Komitetu Centralnego. Panowali tam dziś ci właśnie, co w czerwcu udaremnili wybuch powstania, przygotowywany i zakreślony śmiałą ręką Jarosława Dąbrowskiego, uznając go za szaleństwo.
Dziś, ci sami: Giller, Marczewski, Daniłowski, Koskowski, stali bezradni wobec konieczności powstania w nierównie gorszych warunkach. Podniecenie mas ekstazą religijną, jakie wówczas ogarnęło wszystkie warstwy ludności miejskiej, minęło, natomiast Królestwo miało pół roku życia autonomicznego z własnym samorządem, biurokracją, przeciwną wszelkim ruchom, Szkołą Główną, której młodzież w znacznej większości stroniła od spisków, i rosnącym powoli zastępem lojalnie nastrojonej ludności. Zamiast rozgoryczenia powszechnego strasznemi i dokuczliwemi represjami — w końcu roku 1862 już były rozbudzone nadzieje na ułożenie się stosunków polsko-rosyjskich za pośrednictwem Wielkiego Księcia i Napoleona III. Ludność, rozbrojona zupełnie aż do strzelb myśliwskich, absolutnie do ruchu zbrojnego nie była podatna ani gotowa, szlachta, oraz inteligiencja, działalnością białych objęta, tworzyła gotowe zastępy kontrrewolucji. W Europie Polskę znano już nie jako nieszczęsny „naród w żałobie“ nękany przez gwałty siepaczy moskiewskich i za pomocą pieśni i modłów odnoszący zwycięstwa — lecz jako kraj, obdarzony przez Rosję dobrodziejstwem autonomji, mający na swem czele brata carskiego, „co mimo mordercze zamachy, wymierzone doń, naród polski ukochał“ — jak pisano w prasie europejskiej... Słowem, na sympatje ani w kraju, ani poza krajem powstanie liczyć nie mogło.
A jednak było ono koniecznością. Komitet Centralny stał bezwładny wobec demonicznej prowokacji Margrabiego. Sił, które rozpętano w kraju, nie był on w stanie ujarzmić i pokierować niemi. Cała organizacja żywiołowo parła do powstania i, w razie odmowy ze strony komitetu Centralnego, popro-
Strona:J. Grabiec - Powstanie Styczniowe 1863—1864.djvu/71
Ta strona została przepisana.