Dla czego ledwieśmy się z tego snu rozbudzili po za którym ciemności i nieznane światy, już czujemy co nas czeka? W dzieciństwie bawim się już krzyżem przyszłości i uśmiechamy do cierniów, co skroń oplotą...
Pamiętam, było nas wielu... rówieśników, równie młodych i równie na jedne wystawionych wpływy, jednego słuchających głosu. Czemu on nie przemówił do piersi tamtych, a uwiązł w naszej tylko? Dla czego budził w nas jakby wspomnienie jakiegoś nakazu, jakby gdzieś już usłyszane wprzódy myśli? Czemu na widok zbutwiałej książki drgało w nas serce dziecęce, jak na widok motyla i kwiatu, a biała karta jątrzyła chętką rzucenia niedojrzałej myśli, i świat widomy o jakimś nieznanym mówił świecie?
Nie wierzę w przeznaczenie, a jednak... rozumiem posłannictwa... i patrzę i pojmuję jak nas kilku z liczby większej, co się zrazu rzuciła drogą otwartą, wytrwaliśmy sami do ostatka. Trzymało nas coś innego niż próżność, niż upór lub nałóg, bo byśmy dawno upadli...
Teraz spojrzawszy za siebie, obliczywszy straty, pojąwszy ofiary i chwyciwszy za serce, musiemy poddać się myśli, że coś nas do pracy zwołało i pań-