Strona:J. I. Kraszewski - Gawędy o literaturze i sztuce.djvu/18

Ta strona została skorygowana.
12


zaleje literaturę, doprowadzeniem jej do ostateczności i przerostu chorobliwego.
Całe życie poświęciwszy temu powołaniu, dziwno zapewne, że widzę w niem niebezpieczeństwo, i grzechów mając wyżej głowy, na oczy je drugim wymiatam. Ale prawda przedewszystkiem, a chodzi mi głównie nie o powstrzymanie od pisania, bo w literaturze dziś i języku cały możliwy żywot nasz; ale o wprowadzenie myśli zbawiennej, że słowo niczem jest, jeśli nie jest czynem, i jeśli mu czyn nie towarzyszy, niczem jeśli się nie zgadza z życiem, niczem jeśli oderwane od niego i nie mające z niem związku. Jeżeli nauczyciel kraju i narodu nie wyświęci się wprzódy ukształceniem własnem i czynem do powołania swojego, na cóż się zda to słowo, któremu żywot jego poświadczać nie będzie?
Zkąd w człowieku popłynie słowo piękna i dobrego pełne, słowo prawdy i miłości, jeśli źródła ich nie utworzy w sobie, jeśli jak to zwierzątko co perły wydaje, śpiewać będzie perłami, a żyć śliskiem cielskiem ślimaka?... Mogąż ludzie uwierzyć temu, który każe a nie pracuje, zachwala im pokarmy a sam ich nie tyka, wyśmiewa a grzeszy godnym śmiechu sposobem, kształcić chce drugich a sam gnuśnie leży w barłogu?..