nionych, byli jeszcze Pętkowski Jezuita, Piotr Kirsztejn i Żorawski.
Już za Zygmunta I dziwiono się w Wiédniu, pisze Warszewicki, że z poselstwa Dantyska woźnice nawet umieli po łacinie, a bardziéj jeszcze zdumiéwano się nad umiejętnością języków w Paryżu, kiedy po Henryka Walezjusza jechano. Wszakże przy tém zaprzątnieniu obcemi, znaleźli się ludzie co i swój język cenić umieli, sławna jest odpowiedź Skargi, któremu zarzucano czemu po łacinie nie pisał. Wielki nasz mówca czuł, że jest niejako obowiązkiem, używać języka, w którymeśmy się urodzili, wychowali, któren sam tylko jeden wydać może najlepiéj myśli i uczucia nasze. Ale na jednego wielkiego Skargę, było więcéj takich co obojętni, nie zastanawiający się, twierdzili, że nasz język od innych był uboższy, do wyuczenia trudny i tak z nauki jego i użycia wymawiali się.
Starowolski narzeka, że z początkiem XVII
wieku, rzucono się zbytecznie do tworzenia nowych wyrazów polskich, śladu jednak tego dziś niepostrzegamy, chyba w jednym Rybińskim Janie, co tak lubił składane przymiotniki (Cudopręty, wodokropny, psalmodziejny, niebolotny,