cznie, usilnie, gwałtem na coś nowego natrafić, bośmy pragnęli nowego, jak lud na puszczy źródła — jakich że się nie dopuszczano kombinacij, jakich dziwactw. Nie jeden liryk, swoje uczucia, które powinny były wylać się w piękną pieśń, rozbił na niesmaczny, długi, nudny dramat, nie jedna satyra ubrała się za epopeję, nie jedna epopeja przeleciała piosenkami! Spójrzyjcie ze mną na literaturę nie dawną, a znajdziecie co krok pogwałcenie właściwych idei form. Byron dramatyzuje Manfreda, Goethe Fausta, przedmioty, pozwólcie na to, zwłaszcza piérwszy, wcale nie dramatyczne. Dodaniem akcessorjów wystrychnięto je na dramata, ale idea-matka, nią nie była. Takich przykładów, byleby poszukać tysiące. Romans ubrał się za poemat, satyra za epopeję jak rzekłem, a piosnkę gminną nadęto jak balon, aby powiększyć jéj rozmiary i piękności. Niestety — najczęściéj pękła w ówczas!
Dzieła chybione nawet, mogą mieć wielkie piękności, nic przeto jednak nieprawda, że były by piękniejszemi jeszcze, gdyby posłuszny natchnieniu poeta, nie myślał, że rozum jego i nauka formy, lepsza jest od instynktu jéj.
Nie raz się to słyszéć daje, przy czytaniu piosenki, naprzykład: — Co to za przedmiot do
Strona:J. I. Kraszewski - Nowe studja literackie T.I.djvu/66
Ta strona została skorygowana.
54