kroczymskiego z panną Teressą Krajewską Instygatorką Kor. i t. i t. d.
Nie urodził się nikt, nie ożenił, nie umarł, nie wyjechał, nie wrócił, żeby Naruszewicz z téj szczęśliwéj okoliczności, z tego pełnego wdzięku tematu, nie napisał wiérsza. Zapala się Warszawa, ón występuje z odą, ktoś komuś ofiaruje bukiet, druga, ktoś komuś zégarek, trzecia, ktoś kogoś pokochał, czwarta i tak nieustannie. Nie podobna żeby téj powodzi wiérszowéj, wystarczyło olbrzymie nawet natchnienie.
Lecz jakkolwiek wiele jest poezij u Naruszewicza okolicznościowych, do różnych osób, z różnych powodów adressowanych, do nikogo, o nikim ich więcéj jak o królu.
Cztéry te xięgi piesni, są ogromną kadzielnicą, nieustanny dym wydającą u stóp tronu. Za każdy datek dziękczynienie, za każdy uśmiech, oda, a ileż to dytyrambów, przy imieninach, rocznicy ocalenia, etc. Z tytułów tych smutnych poezij, można sobie wystawić życie Naruszewicza utrapione, w ciągłéj pracy pochlebstwa i dworszczyzny spędzone. Spotykamy tu nie jednę pieśń, okazującą stosunki króla z faworytem; w jednéj dziękuje za Niemenczyńskie probostwo, w drugiéj za medal, w trzeciéj za order, w innéj za butelkę wina i t. p. nieomija-
Strona:J. I. Kraszewski - Nowe studja literackie T.II.djvu/143
Ta strona została skorygowana.
139