że to sielanki pisane w kamienicy Warszawskiéj, nad otwartym Gessnerem.
Nigdzie Naruszewicz nie dał tak jawnych wielkiego talentu dowodów, jak w Satyrach. Tu swobodny, posłuszny tylko natchnieniu, mści się niemiłosiernie na tych, którym musiał na nieszczęście gdzieindziéj pochlebiać. W nich, z całą siłą powstaje na czasowe w obyczajach wady, na zepsucie, na śmiészność, chłoszcze je szyderstwy energicznemi, wytyka palcami. W nich okazuje co miał w duszy ślachetnego, poczciwego, staroświeckiego, a czego dworszczyzna niemogąc zabić zupełnie, stłumiła tylko. Satyry właściwie są najlepszym i jedynym poetycznym Naruszewicza utworem, jedynym po nim dla nas spadkiem, co przedstawia doskonale świat ów, w którym był poeta, któremu płaszczyć się musiał, a którym w duszy gardził. — Do spisu Satyr należałoby dodać kilka jeszcze utworów poety, rozpierzchłych w zbiorze jego poezij, którym najwłaściwsze pod tą rubryką jest miejsce. Do nich należy fragment wyborny, pomieszczony na końcu epigrammatów, i będący wyraźnie niedokończoną Satyrą:
Lepiéj stokroć z kozaki żyć na dzikiéj siczy
Bo tam zbiegłe hultajstwo, kiedy co w zdobyczy