Strona:J. I. Kraszewski - Obrazy z życia i podróży T.I.djvu/205

Ta strona została przepisana.

— Niech Pan tu zajedzie.
– Jasny Pan tu zawsze stoi! Jasny Panie! Pan Marszałek u mnie kwateruje.
– A wéj, na co ten krzyk, prosim do nas, stancja ciepła! owies tani, wygoda wszelaka!
— W rynku zajęto! w rynku zajęto!
Tak wrzeszczą faktorowie, których ciźba otacza powóz, zatrzymuje konie za cugle, czepia się koł, uwiesza na drzwiczkach, napróżno Jasny Pan i jego dwór lają, krzyczą, biją, odpędzają, chcą uciekać, już ich Żydzi niepuszczą, aż ulokują w bezpieczném miejscu i pokrwawią się między sobą kłócąc, o odmówienie gościa.
Przez całą Szeroką ulicę (na któréj mimo nazwiska dwóm powozóm ominąć się trudno) wiodą z tym krzykiem Jasnego Pana Żydzi, wiodą go aż w rynek, tu ledwie się uszy końskie z ulicy pokazały, nowa zgraja ze wszystkich domów zajezdnych wylatuje, pędzi rozbijając, popychając, kłócąc i osiada powóz.
– Do mnie, do mnie, do mnie!
Targają konie, szarpią ludzi; aż nareście pan wysyła sługę nająć lokal. Nieszczę-