Strona:J. I. Kraszewski - Obrazy z życia i podróży T.I.djvu/209

Ta strona została przepisana.

— Smieszny człowiek z ciebie Telembesiu! Juściż kiedyś odbiorą, jak –
– Kiedyż JW. Panie, jak im powiedzieć mam?
— Chcesz, jak chcesz – kiedyś – spodziewam się sukcessij, cette vieille qui ne meurt jamais! Może się ożenię bogato.
– Ale tymczasem wypadałoby coś niecoś, trochę, choć w części zapłacić.
– No to płać kiedy ci tak pilno! Daję ci dwa tysiące rubli, spodziewam się że to bardzo dosyć.
— Na procenta od trzechkroć – i –
– Dość, dość, nie mam czasu, nie durz mi głowy.
Świeża warszawska landara, siwych w niej ogierów, młode małżeństwo widocznie przyjechało się bawić. Należyż ono do arystokracij? do towarzystwa dobrego tonu? Nie wiem, z imion miarkując wnoszę, ze ich nie odepchną, z wytworności wszystkiego co ich otacza, domyślam się pieniędzy! Ils seront bien venus! A gdy wyjdą?
Słuchajcie co mówią gdy wyszli z salonu.
– Cóż za śmieszny człowiek; mais c’est