Strona:J. I. Kraszewski - Obrazy z życia i podróży T.I.djvu/212

Ta strona została przepisana.

widok miasteczka twarzy. Wiezie kilka tysięcy z sobą, drugie kilka dopożyczy jeszcze i potrafi to wszystko stracić w parę tygodni w Dubnie! osobliwa!
Toczy się wózek ubogiéj wdowy, co roku ze łzami przybywającej po należne pieniądze od Grafa, których nigdy nie odbierze. Konie jej stoją w rynku, bo nie ma za co nająć stancij, ona sama śpi na wózku, zapłakana, wywiędła, wyschła, zestarzała niedostatkiem. A przecież niedawno kłaniał się JW. Graf, gdy sto tysięcy, ostatni fundusz, pożyczał. Teraz wyprowadzają ją za drzwi. O! jeśli przekleństwa téj kobiety nie wyproszą piorunu z nieba, chyba go tam niéma na rozbójników i złodziei.
Cóż to za osobliwy zaprzag? kocz to i kareta? landara? Co to za konie, zpod których skóry sterczą tak wybitnie kości? – Widzisz tych sług opiłych, brudnych, odartych a ugalonowanych jednakże, widzisz Jaśnie Wielmożnego z ogromnym brzuchem sapiącego w powozie? Otoż wystawił głowę i pogląda. Czego? Czy kassa je dzie za nim. Kassa! zielona bryka ciągniona sześcią końmi – a próżna, kassa, o której gada