two pożyczyć, bo nie goni za procentami, a szuka pewnéj lokacij. Zaledwie mieli czas zając izdebki ciasne i ciemne w karczmach, pochylonych wiekiem i obrosłych mchem i popodpieranych ze wszystkich stron, już za niemi pędzą wysłańcy Jaśnie Wielmożnych.
— Szanownego Procentowicza — odzywa się plenipotent Grafa na progu.
— A! i Aspan tu, hę! Jak się masz! No! co! a przywieźliście procent?
— Procent? hę! A! a! Będzie to, będzie — ułożyłem się, Graf teraz trochę —
— Tak zwami zawsze, ale ja —
— O! o! to ci przypiszem do kapitału! Graf prosi cię na śniadanie?
— Nie chcę — Bez ceremonij, chodź no chodź — Ale nie pójdę — Musisz pójść na bigos, umyślnie czekaliśmy czy nie nadjedziesz! A staruszkę naszą znasz? Na wspomnienie staruszki Procentowicz się udobruchał i mrucząc a m arudząc, wyszedł ciągniony przez pana plenipotenta.
— A szanownego i najmilszego gościa! tak go Graf wita, cisnąc do ogromnego swego żołądka i całując zatabaczonym nosem.
Strona:J. I. Kraszewski - Obrazy z życia i podróży T.I.djvu/215
Ta strona została przepisana.